A co? Spodziewałaś się cytatu z jakiejś mądrej książki? Głaskania
A co? Spodziewałaś się cytatu z jakiejś mądrej książki? Głaskania
po główce? Zresztą, co takiego robisz, aby zmienić swoje życie? Piszesz
kolejny post o tym, jak bardzo jest chujowo? Oczekujesz także, że i
ja napiszę Ci, iż jest chujowo i potaplamy się w tym razem? Komu może
pomóc to uporczywe utwierdzanie się w przekonaniu, że jest źle?
Denerwujesz się, kiedy ktoś mówi Ci prawdę, bo trudno jest Ci przyznać się przed samą sobą, że to Twoje życie i tylko od Ciebie zależy, czy będziesz szczęśliwa, czy nie. Łatwiej jest zrzucać ciężar odpowiedzialności za swoje życie na czyjeś barki i mówić, że ON, że to ONA, że to ONI są odpowiedzialni, nie ja! A jest zupełnie odwrotnie.
Ja też się denerwowałem, kiedy ktoś mówił mi: "Widocznie nie jest Ci źle, bo nic z tym nie robisz. A jeśli jednak jest Ci źle, to rusz dupę i zrób coś z tym. Zacznij choćby od wzięcia chusteczki i wytarcia łez...". Teraz żałuję, że nie przyjmowałem tych rad, że nawet nie próbowałem, bo ogarnąłbym się znacznie wcześniej. Wolałem się wkurwiać, że nikt mnie nie rozumie, że nikt nie chce mi pomóc. Ktoś dawał mi drabinę, bym wyszedł po niej z dołka, a ja żądałem, aby mnie zeń wynieść na rękach. A kto do kurwy nędzy miał mi pomóc, kiedy ja tego po prostu nie chciałem? Któż ma obowiązek ratować kogokolwiek na siłę? Nikt.
Ja, wówczas, chciałem jedynie babrać się w syfie, by móc jęczeń naokoło, jak bardzo jestem nieszczęśliwy. To stanowiło treść mojego życia. Akceptowałem tylko te słowa, które zapewniały mnie, jakże ciężki jest mój los, tym samym kółeczko się zamykało. Tak to właśnie wygląda.
A teraz usiądź i pomyśl intensywnie nad tym, co napisałem, bo ja to wszystko znam i dzielę się cząstką siebie, właśnie z Tobą. To jest moja drabina dla Ciebie. Może Ci się nie podobać jej kolor, może być trochę za krótka i przy samej górze będziesz musiała sobie poradzić już bez niej, może okazać się trochę niestabilna, ale jest, można na nią wejść. A czy zeń skorzystasz, czy nie, to już jest tylko i wyłącznie Twoja sprawa.
Denerwujesz się, kiedy ktoś mówi Ci prawdę, bo trudno jest Ci przyznać się przed samą sobą, że to Twoje życie i tylko od Ciebie zależy, czy będziesz szczęśliwa, czy nie. Łatwiej jest zrzucać ciężar odpowiedzialności za swoje życie na czyjeś barki i mówić, że ON, że to ONA, że to ONI są odpowiedzialni, nie ja! A jest zupełnie odwrotnie.
Ja też się denerwowałem, kiedy ktoś mówił mi: "Widocznie nie jest Ci źle, bo nic z tym nie robisz. A jeśli jednak jest Ci źle, to rusz dupę i zrób coś z tym. Zacznij choćby od wzięcia chusteczki i wytarcia łez...". Teraz żałuję, że nie przyjmowałem tych rad, że nawet nie próbowałem, bo ogarnąłbym się znacznie wcześniej. Wolałem się wkurwiać, że nikt mnie nie rozumie, że nikt nie chce mi pomóc. Ktoś dawał mi drabinę, bym wyszedł po niej z dołka, a ja żądałem, aby mnie zeń wynieść na rękach. A kto do kurwy nędzy miał mi pomóc, kiedy ja tego po prostu nie chciałem? Któż ma obowiązek ratować kogokolwiek na siłę? Nikt.
Ja, wówczas, chciałem jedynie babrać się w syfie, by móc jęczeń naokoło, jak bardzo jestem nieszczęśliwy. To stanowiło treść mojego życia. Akceptowałem tylko te słowa, które zapewniały mnie, jakże ciężki jest mój los, tym samym kółeczko się zamykało. Tak to właśnie wygląda.
A teraz usiądź i pomyśl intensywnie nad tym, co napisałem, bo ja to wszystko znam i dzielę się cząstką siebie, właśnie z Tobą. To jest moja drabina dla Ciebie. Może Ci się nie podobać jej kolor, może być trochę za krótka i przy samej górze będziesz musiała sobie poradzić już bez niej, może okazać się trochę niestabilna, ale jest, można na nią wejść. A czy zeń skorzystasz, czy nie, to już jest tylko i wyłącznie Twoja sprawa.